Kończy się rok 2018. Dla mnie osobiście - pod pewnymi względami - niezwykle trudny, ale także przełomowy. Nawet nie wiecie, ile razy chciałam rzucić blogowanie w cholerę, a wszystkie swoje prace ponownie chować do szuflady. No, ewentualnie rozdawać znajomym. Ale też nie zliczę, ile razy (zmagając się przy tym często z fatalnym oświetleniem, brakiem czasu czy chorobami) spoglądałam na efekt końcowy w postaci nowego posta czy zdjęcia IG i stwierdzałam, że coś mi się znów udało. A najbardziej cieszyły te momenty, w których gotowy "produkt" sygnowany logo W Ręce Wpadnie trafiał do adresata i wywoływał jego uśmiech.
Dlatego nawet jeśli nie udało mi się zrealizować wielu z założonych dwanaście miesięcy temu celów, jeśli przegrałam z kretesem w kilku dziedzinach, to i tak dziś mogę powiedzieć, że to był dobry rok. Nie statystycznie, nie w liczbach, nie w "twardych" danych - w głowie i w serduchu.
I właśnie z serca piszę ten post w ostatnich dniach roku, pokazując po raz kolejny to, co w mojej twórczości gra zawsze pierwsze skrzypce: eksplodujące pudełko z okazji ślubu.
Chciałam, by było prosto, romantycznie i nieco rustykalnie. Wybrałam motyw desek i delikatne, pastelowe barwy. Tort ozdobiłam nie tylko delikatnymi kwiatkami (z których część wykonałam sama), ale też serduszkami z brzozowej sklejki, pięknie pasującymi do papieru bazowego od Białych Kruczków.
Mam nadzieję, że w kolejnym roku będę mogła wykonać więcej takich pudełek. Znacie mnie już - naprawdę je uwielbiam...
A tymczasem - szczęśliwego Nowego Roku!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz