Coraz bardziej ciągnie mnie do takiego tworzenia, które nie ma absolutnie nic wspólnego z komercyjnym rękodziełem. Choć kartki okolicznościowe cieszą, szczególnie gdy widać radość na twarzy zamawiającego lub obdarowanego, to w gruncie rzeczy mam wciąż poczucie ograniczenia. Tworzę coś, co ostatecznie ma się spodobać osobie trzeciej, być jak najbardziej do niej dopasowane...
A dlaczego by nie zrobić czegoś pasującego do mnie? Czegoś, co wyraża wyłącznie mój pomysł?
Pierwszą próbkę sublimacji swoich myśli i emocji na pracę twórczą podjęłam przy "ekspresowym blejtramie" - efekty można zobaczyć tutaj. To było kilka niesamowitych godzin...
A gdy emocje opadły obiecałam sobie, że "sztuka dla sztuki" pojawi się jeszcze w moim życiorysie.
I tu z pomocą przyszła mi kreatywna ekipa bloga "Kawa i Nożyczki". Osobiste wyzwanie art-journalowe, do którego zapraszają autorki, było dla mnie impulsem, którego potrzebowałam. Nigdy nie prowadziłam żurnalu... Ale co z tego?
Chwyciłam stary, podarty tu i ówdzie notes o dziwnych wymiarach. Okleiłam zszarpaną okładkę szarym papierem, na to weszły plastry i taśma... Stemple tu i tam, następnie lekka pasta strukturalna przez handmade'ową maskę. Chlapanie było istnym eksperymentem ze względu na wykorzystane media, którymi były tym razem (pierwszy raz w takim zastosowaniu) biały marker olejny i czarna farba tablicowa.
A później przybyły literki. Trochę metalu. Ptaszek z pocztówki IKEA, pociągnięty... top coat'em do paznokci.
A później przybyły literki. Trochę metalu. Ptaszek z pocztówki IKEA, pociągnięty... top coat'em do paznokci.
Cały proces kreowania art journalu trwał trzy dni. Najpierw nie potrafiłam zabrać się za zrobienie "bałaganu" na czystej, prostej okładce ubranej tylko w papier. Później na chwilę załamałam się nad połączeniem stempli, plastrów i pasty strukturalnej, które absolutnie nie wyglądało tak, jak sobie to wyobrażałam. W końcu, po wyciągnięciu i odrzuceniu niezłego arsenału dodatków niemal stwierdziłam, że trzeba zamalować całość grubą warstwą gesso i rozpocząć pracę od początku...
Końcowy efekt bardzo mi się jednak podoba. Jest tak szalenie inny od tego, co zwykle wychodzi spod moich rąk, tak... eksperymentalny, że nie czuję potrzeby wprowadzania zmian. Jest struktura, a nie ma objętości, dlatego będę mogła bez trudu trzymać mój żurnal w torbie i na półce.
Przyświecającą temu art journalowi ideą jest - poza wyznaczanymi w wyzwaniu zasadami kolejnych "wpisów" - całkowita swoboda eksperymentowania i próbowania metod dotąd niezbadanych.
Przyświecającą temu art journalowi ideą jest - poza wyznaczanymi w wyzwaniu zasadami kolejnych "wpisów" - całkowita swoboda eksperymentowania i próbowania metod dotąd niezbadanych.
Mam wrażenie, że pierwszy ostrzał na tym poligonie jest już za mną.
Przy alterowaniu notesu użyłam między innymi:
- literek od Rapakivi
- stempla Taśma Filmowa firmy Dovecraft
- stempla z zestawu Love Letters Stamperii
- kosteczek dystansujących
Idź ta drogą...wychodzi Ci kapitalnie. Ja również dojrzewam do swojego Art-J. Czekam niecierpliwie na mini warsztat z Magdą Polakow w Gdansku. Mam nadzieję, że dostanę "kopa" i wreszcie spróbuje twórczo się wyżyć na kartach starej ksiązki...
OdpowiedzUsuńjak pięknie napisałaś. "sztuka dla sztuki" wbrew pozorom nie jest gatunkiem frymuśnym i zbędnym.
OdpowiedzUsuńcudownie, że do nas dołączyłaś!
okładka przepiękna i bardzo czekam na to, co pojawi się w środku.
piękna okładka!
OdpowiedzUsuńa na dodatek niesamowicie ciekawy post z opisem emocji towarzyszących jej powstawaniu
witaj w naszych szeregach:)
Ale fajnie się ciebie czyta. Wrócę tu przy większej ilości czasu, by bardziej pooglądać:)
OdpowiedzUsuńokładka fajoska:)
Ale fajnie się ciebie czyta. Wrócę tu przy większej ilości czasu, by bardziej pooglądać:)
OdpowiedzUsuńokładka fajoska:)
Piękna okładka! Ja też używam np. lakieru do paznokci do pomalowania tekturek. Świat art-żurnalowy ma to do siebie, że nie ma żadnych ograniczeń...
OdpowiedzUsuńKobieto brawo! widać, że frajda była, że zakwitłaś przy tej pracy, że to jest takie Twoje prawdziwe :)
OdpowiedzUsuńpięknie, lekko
OdpowiedzUsuńciekawi mnie, co będzie w środku
to jest ważny moment, zrobić coś, co nie ma żadnego praktycznego zastosowania
myślę, że drugi przełomowy moment to ten, kiedy nie myślisz o tym, żeby było ładnie
pozdrawiam :))