Zuzę znam od... lat. I równie długo podziwiam jej artystyczny talent. Charakterystyczne prace, które tworzy, w równym stopniu cieszą, co niepokoją, są dopracowane do ostatniej kropki, ale też nieco niedbałe. Na pewno nonkonformistyczne - jak i sama Autorka.
Prace Zuzy można podglądać na jej facebookowej stronie ZuzArt. Polecam wszystkim, którym realizm nie wystarcza!
Kiedy wyżej wspomniana zadzwoniła z zamówieniem na kartkę ślubną, bardzo się ucieszyłam. Słysząc w słuchawce "Zrób taką, żeby od razu wiedzieli, że to ode mnie" miałam pewność, że mogę pozwolić sobie na wiele eksperymentów. Ale kiedy padł najważniejszy warunek - ma być bez kwiatów - opadły mi ręce. Ślubna kartka bez kwiatów? To niewykonalne!
Zgodnie z powiedzeniem, że "rzeczy niemożliwe załatwiamy od ręki, cuda w trzy dni", potrzebowałam dokładnie takiego czasu, by wymyślić i stworzyć całkowicie bezkwiatkową, mało tradycyjną, ale wciąż ślubną kartkę.
Większość materiałów do tej kartki przygotowałam samodzielnie. Napis i cień Nowożeńców to rysunek czarnym tuszem na papierze akwarelowym 300g, czerwony papier bazowy natomiast powstał w efekcie zabawy w chlapanie farbą i wodą. Kilka bałaganiarskich warstw z koronki, gazety oraz papieru wizytówkowego dodatkowo urozmaiciły tło, a biała wstążka i opalizujące półperełki dopełniły całości szczyptą elegancji.
Ponoć kartka zdecydowanie lepiej wygląda na żywo, co daje jasne świadectwo o moich umiejętnościach fotograficznych.
Zamawiająca zadowolona, Tworzącej spadł kamień z serca...
A kartka pasuje jeszcze do wytycznych trzech aktualnych wyzwań
gdzie niniejszym ją zgłaszam.